W ostatnich latach możemy zaobserwować ogromny postęp w zakresie diagnostyki prenatalnej. Obecnie lekarze są w stanie wykryć poważne wady rozwojowe u nienarodzonego jeszcze dziecka, a potem, gdy jest to konieczne, zastosować odpowiednie leczenie – farmakologiczne, operacyjne itp. Dzięki temu, każdego roku w Polsce udaje się uratować tysiące małych istnień.
Niestety badania prenatalne wciąż budzą wiele kontrowersji. Bo przecież dla kobiety informacja o chorobie dziecka jest tylko doskonałym pretekstem do aborcji – taką postawę w dalszym ciągu przyjmuje część naszego społeczeństwa. Podobnie zresztą sprawa wygląda w przypadku in vitro. Dopiero w tym roku, po latach zażartej wojny światopoglądowej, były już prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę regulującą tę kwestię.
Rodzice Jerzyka o tym, że ich synek urodzi się z poważną wadą rozwojową zostali poinformowani już w 11 tygodniu ciąży. Narządy wewnętrzne dziecka, a w tym jelita, wątroba i serduszko, znajdowały się poza jego ciałem. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy zaraz po narodzinach, noworodka nie udałoby się może uratować. Na szczęście wadę wykryto dość wcześnie za pomocą badań prenatalnych – już na USG można było zauważyć nieprawidłowości. Zanim jednak rodzice otrzymali odpowiednie wsparcie, musieli przejść wizyty w kilku placówkach medycznych.
Kolejnego przykładu nie trzeba szukać daleko. W styczniu 2014 roku w klinice Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na świat przyszli dwaj bracia bliźniacy zrośnięci ze sobą brzuszkami, a konkretnie pętlą jelitową. Wadę zdiagnozowano dopiero w Polsce, za pomocą prenatalnego MRI. W Brazylii, w której na co dzień mieszka mama chłopców lekarze nie potrafili powiedzieć w czym tkwi problem. Tymczasem, gdyby nie wiedza na temat stanu zdrowia bliźniąt, poród mógłby się zakończyć dużo gorzej…
Wiele osób słysząc o badaniach prenatalnych wyobraża sobie ciężarną kobietę, której w brzuch wbijana jest długa cienka igła. Zagorzali przeciwnicy tych badań powołują się zatem na istotny argument – niebezpieczeństwo jakie ze sobą niosą. Najpewniej nie wiedzą oni jednak, że oprócz inwazyjnych testów prenatalnych dostępne są również metody nieinwazyjne, choćby test PAPPA czy NIFTY i test SANCO.
W pierwszym sprawdza się określone parametry biochemiczne obecne we krwi ciężarnej kobiety – białko ciążowe PAPP-A oraz wolną podjednostkę beta gonadotropiny kosmówkowej (beta hCG). Kolejne są dużo bardziej zaawansowane, analizuje bowiem obecne we krwi matki wolne DNA płodu. Obie techniki choć różnią się od siebie łączy jedno – są całkowicie bezpieczne!
Właśnie dlatego zanim kobieta uda się na amniopunkcję lub biopsje kosmówki lekarz zleci jej test nieinwazyjny i dopiero w sytuacji, gdy wykaże on ryzyko choroby, skieruje pacjentkę na badania rozstrzygające. W ten sposób udaje się zminimalizować ryzyko powikłań metod inwazyjnych, które choć istnieje i tak jest bardzo często wyolbrzymiane.
Przeczytaj: Test z krwi matki wykrywa trisomie z czułością ponad 99% i jest w 100% bezpieczny dla dziecka
Środowisko medyczne jest zdania, że badania prenatalne, zwłaszcza te przesiewowe, powinny być wykonywane dużo częściej. Pozwalają one lepiej przygotować się do porodu: dobrać odpowiedni zespół lekarzy i metod leczenia, zdecydować czy dziecko urodzi się poprzez cesarskie cięcie czy może „siłami natury”. Ich zalety są więc nieocenione. Obecnie badania prenatalne proponuje się zazwyczaj tylko ciężarnym, które zaszły w ciążę w wieku 35 lat. Warto jednak wiedzieć, że 70% dzieci obarczonych wadami wrodzonymi, to dzieci kobiet znacznie młodszych. Wiek nie jest więc w tym przypadku najlepszym argumentem.
Nie pomagają też sami lekarze, którzy nie zawsze chcą wystawić skierowanie na badanie prenatalne, powołując się m. in. na klauzulę sumienia. A przecież nie wszystkie kobiety po usłyszeniu nawet najgorszej diagnozy chcą usunąć ciążę. Grając na zwłokę lekarz pozbawia dziecka szansy na zdrowy rozwój, a matkę możliwości przygotowania się na przyjście chorego potomka.
Warto pamiętać, że dzięki diagnostyce prenatalnej można dać maluchowi szanse na normalny start. Coraz więcej chorych dzieci operowanych jest jeszcze w łonie matki lub bezpośrednio po porodzenie. W 2012 roku takich operacji wykonano łącznie 132, w 2014 roku już 240. Statystyki nie są więc najgorsze.
Aktualizacja: 2 listopada 2018 r.
Autor: www.badaniaprenatalne.pl
Artykuł jest chroniony prawami autorskimi. Niedopuszczalne jest zwielokrotnianie, modyfikowanie, publiczne odtwarzanie i / lub udostępnianie Serwisu, jego części, materiałów w nim zamieszczonych i / lub ich części, za wyjątkiem przypadków wskazanych w obowiązujących w tym zakresie przepisach prawa.
Data publikacji: 11/08/2015, Data aktualizacji: 10/11/2021
Dodaj komentarz